Znajomy mi podrzucił DVD. Zaczęłam oglądać: trochę mi się nie chciało, trochę z nudów i braku alternatyw ... nie spodziewałam się niczego szczególnego.
A tymczasem okazało się, że jest to absolutnie rewelacyjny film, ze znakomita muzyką, "aktorzy" graja samych siebie, fikcja splata się z faktami w sposób trudny do rozgraniczenia. Film ma wyjątkowy klimat, pogrążałam się w jego oparach absurdu powoli i niezauważalnie.
Humor w filmie jest delikatny, nienarzucający się, ulotny, wibrujący, trzeba go sobie poszukać. To nie jest komedia w tradycyjnym rozumieniu.
No i Jaz Coleman i moja ulubiona scena w windzie ze skrzypkiem - pełen odlot!
Polecam wszystkim soundtrack z filmu oraz znakomita płytę w stylu "słowiański folk symfoniczny" Cechomor&Jaz Coleman pt. "Promeny. Transformations".
Mam podobne odczucia.
Zelenka zrobił coś przewrotnego: nadał "Roku diabła" konwencję filmu dokumentalnego, a równocześnie zawarł w nim świat metafizyczny. W ten sposób wszystkie postaci i zdarzenia, których nie da się ująć w ramach racjonalnego postrzegania rzeczywistości stają się bardziej namacalne, realne. Równocześnie film ma ten niezwykły, wręcz psychodeliczny, klimat.
Film obrazuje życie twórców - osób, które są zawieszone między niebem a ziemią, swoim poznaniem wykraczają poza znany nam materialny świat. Uważam, że film można też odbierać jako alegorię życia każdego człowieka, zmagającego się z życiem, walczącego ze swoimi słabościami, a przy tym zdolnego do osiągania wzniosłych celów.