To co widzimy na ekranie jest zupełnie niesamowite, czuć duży powiew magii, absurdalne sceny i sytuacje nie pozwalają się nudzić, a specyficzna forma paradokumentu pokazuje że wystarczy odrobina inwencji, by pokazać że nowa jakość w kinie wciąż jest możliwa.
Jedna z pierwszych scen - ta z Japończykiem nadmiernie używającym słowa *fuck* - kładzie na łopatki :)
Człowieku co ty pierniczysz? Scena z Japońcem była w "nieco" innym filmie... Też czeskim i też Zelenki, ale troszke inny tytuł "Guzikowcy" warto byłoby zwrócić uwagę na taki mały nieistotny szczegół gdy wypowiadasz się nt. filmu a jeszcze lepiej obejrzeć najpierw film, a nie przepisywać opinie innych webowców... Pozdrawiam
pfffffff... po pierwsze nie wyzywaj mnie od czlowiekow, po drugie 'guzikowcow' nie widzialem, a po trzecie od malego mama mi powtarzala zeby nic nie kopiowac, bo podobno indywidualizm jest w cenie.
w kazdym badz razie dzieki za rade i proponuje mniej alkoholu, a wiecej magnezu (na pamiec i koncentracje).
no scena z japoncem na poczatku jest smieszna - "who the fuck's gonna believe that!??" a ty sie Adam nie odzywaj jak nie oglądałeś filmu
Wydaje mi się że temat dotyczy filmu "ROK diabła" , a scena z Japończykami jest z filmu "guzikowcy"
Żeby wyjaśnić ostatecznie wątpliwości japońskie - owszem w 'Guzikowcach' jest wątek Japończyków(w 'Samotnych' też jest), ale oba są zupełnie inne niż ten z 'Roku diabła' i nie można ich pomylić. Adam i Maryl nie widzieli 'Roku diabła' stąd ich wątpliwości jak myślę.
A przy okazji moim zdaniem to nie było nic specjalnego z tym Japończykiem, było mnóstwo mocniejszych scen. Odwrotnie np. w 'Samotnych' tam brawa Japończyków dla zbuntowanej młodej dziewczyny to była najlepsza scena nudnawego ogólnie filmu. Tu scena ta nienadzwyczajna, choć mające znaczenie dla przesłania filmu, w filmie ogólnie bardzo nieprzeciętnym.
;)